W ciągu ostatniego roku silna gospodarka i szalejąca inflacja doprowadziły do odwrócenia hossy na rynku akcji technologicznych, wzrostowych i spekulacyjnych. Szkody wynikające z tej sytuacji widać niezależnie od tego, czy spojrzymy na spółki specjalnego przeznaczenia, które w większości przypadków zanotowały spadek o ponad 80%, producentów samochodów elektrycznych, branżę SaaS, sektor przetwarzania w chmurze czy konopi indyjskich. W zasadzie każda branża, która jest wyceniana pod kątem przyszłego wzrostu, zostaje ukarana.
Jest to logiczna reakcja na wzrost stóp procentowych. Załóżmy, że firma warta 1 mld USD ma w ciągu najbliższej dekady wygenerować 1 mld USD wolnych przepływów pieniężnych. Wartość tego 1 mld USD jest zupełnie inna w świecie niskich stóp i niskiej inflacji oraz w świecie wysokich stóp i wysokiej inflacji. W tym środowisku spółki o niskich wycenach, ogromnych inwestycjach kapitałowych i sile cenowej będą osiągać lepsze wyniki, ale bardzo niewiele spółek technologicznych lub wzrostowych pasuje do tego opisu.
Kryptowaluty mogą być tego najlepszym przykładem, ponieważ jest to nowa technologia o ogromnym potencjale wzrostu, która jednocześnie ma charakter spekulacyjny. W ciągu ostatniej dekady rozwój tej branży był zdumiewający, a jej wartość wzrosła o biliony. Jednak bez odpowiedzi pozostają pytania o jej zastosowanie wykraczające poza spekulację.
Doprowadziło to do obaw, że możemy znajdować się w środku kolejnej bessy na rynku kryptowalut lub inaczej, "kryptowalutowej zimy". Już teraz cena bitcoina (BTC) spadła o 44% w stosunku do rekordowego poziomu sprzed kilku miesięcy. Bitcoin jest jednak najbardziej płynną kryptowalutą z własnością instytucjonalną. Jeśli zagłębimy się bardziej w tę branżę, okaże się, że o wiele słabsze są kryptowaluty alternatywne, które mają znacznie mniejszą stabilność pod względem własności i dłuższą drogę do innych sposobów ich wykorzystania. Jeśli natomiast przyjrzymy się tokenom, NFT i DAO, znajdziemy jeszcze więcej słabych punktów. Mimo że kryptowaluty o wyższej renomie nadal osiągają dobre wyniki, obserwujemy znaczny spadek płynności i liczby transakcji.
Presja inflacyjna i inflacja są niejako wpisane w najbliższą przyszłość. Jest więc prawdopodobne, że nadal będą występować utrudnienia, a słabość będzie się utrzymywać, ponieważ ruchy cenowe są napędzane raczej przez spekulacje niż podstawy funkcjonowania rynku.
W dłuższej perspektywie może to być najlepsze rozwiązanie dla kondycji i odporności branży. Jest to sytuacja podobna do tej, którą obserwowaliśmy w okresie od grudnia 2017 r. do października 2020 r., kiedy to bitcoin poruszał się w przedziale od 20 000 do 5000 USD po ogromnej hossie, kiedy wzrósł z 400 USD do 20 000 USD. Pozwala to na spadek cen aktywów o wysokiej wartości i napędzanych szumem medialnym, podczas gdy aktywa wysokiej jakości drepczą w miejscu. Wtedy też chciwi inwestorzy, którym zależy na szybkim zarobku, opuszczają branżę, podczas gdy prawdziwi zwolennicy pozostają jej wierni. Oczywiście, kolejnym wyzwaniem jest opracowanie komercyjnych aplikacji, które przyciągną użytkowników do kryptowalut nie tylko ze względu na obietnicę łatwego wzbogacenia się.