Włoska firma Astaldi (BIT: AST) wycofała się z prowadzenia prac na Centralnej Magistrali Kolejowej, co spowodowało, że jej podwykonawcy nie otrzymali należnych pieniędzy. W proteście przez kilka godzin pracownicy firm blokowali przejazd kolejowy w Pruszkowie. Historia Astaldi jest świetnym przykładem tego, jak w erze globalizacji problemy firmy przekładają się na jej działalność w skali lokalnej, oraz jak w świecie finansów łatwo wpaść nie tylko w spiralę zadłużenia, ale również znaleźć się pod ogromną presją banków inwestycyjnych.
Problemy firmy jednak nie zaczęły się nagle, a tak naprawdę narastały latami. W tym kontekście ciekawe wydaje się zagranie banku inwestycyjnego Goldman Sachs (NYSE: GS), który postanowił wykorzystać trudną sytuację firmy. Zakład przeciwko firmie wydaje się praktycznie wygrany. Najbliższe miesiące będą decydować o losie Astaldi, ponieważ firma musi gromadzić środki, aby nadążyć z płatnościami przekraczającymi kilka miliardów euro.
Spółki z dużymi problemami nie są zazwyczaj reklamowane przez banki inwestycyjne, takie jak Goldman. W sytuacji kiedy bankructwa firm już przekroczyły historyczne średnie i prawdopodobnie wzrosną wraz ze podnoszeniem stóp procentowych, papiery z niskim ratingiem inwestycyjnym dla banków bardziej skłonnych do ryzyka mogą stać się rosnącym źródłem dochodów.
"Dawno minęły czasy, kiedy banki inwestycyjne zgromadziły mnóstwo pieniędzy kupując papiery wartościowe i utrzymując je w swoich bilansach" - powiedział Louis Gargour, właściciel londyńskiego funduszu kredytowego LNG Capital. "Teraz muszą umieścić kapitał tam, gdzie ma to znaczenie i skupić się na handlu w szczególnych sytuacjach, takich jak przedsiębiorstwa w trudnej sytuacji". Sercem biznesu jest zapewnienie płynności rynkom, jednak w przypadku Astaldi, Goldman Sachs wykorzystał trudną sytuację firmy, skupując wierzytelności od banków Unicredit (WSE: UCG), Intesa Sanpaolo (BIT: ISP), a także HSBC (LON: HSBA), BNP Paribas (EPA: BNP) i JPMorgan Chase (NYSE: JPM).
Założone w latach 20. ubiegłego wieku Astaldi z siedzibą w Rzymie odpowiadał za duże projekty budowlane, w tym linią metra w Mediolanie, most nad Bosforem w Turcji oraz tamy w Peru i Kanadzie. Działanie na całym świecie w poszukiwaniu kontraktów wiąże się z ryzykiem: płynności, niewielich marż przy wchodzeniu na rynek i problemów prawnych czy politycznych, takich jak zawieszenie trzech projektów kolejowych w Wenezueli w 2015 r., które mogą przesądzić o sytuacji finansowej firmy.
Zakłady przeciwko Astaldi jako strategia inwestycyjna pojawiły się wśród londyńskich biur tradingowych już w 2016 roku, ponieważ firma starała się renegocjować warunki kredytu i zdobyć więcej czasu na sprzedaż swoich aktywów. Pod koniec 2017 r. ogłosiła, że jest zmuszona umorzyć 230 mln euro z kontraktu w Wenezueli i zamierza wyemitować nową serię akcji.
Cena swapów ryzyka kredytowego, czyli kontraktów zabezpieczających przed stratami, wzrosła, czyniąc z Astaldi najbardziej ryzykowną firmę we Włoszech.
Mniej więcej w tym czasie Goldman "Fundamental Strategies Group" w Londynie, kierowany przez Leonie Morel, sprzedawał krótko akcję firmy, co okazało się jednym z najlepszych pomysłów na handel w tym czasie. Zespół Morel, zaczął spotykać się z klientami w kwietniu, aby podkreślić niedociągnięcia planu restrukturyzacji Astaldi, dodatkowo GS skupował na rynku swapy, które przynoszą zysk, jeśli spółka nie wypełni swoich zobowiązań wobec wierzycieli. Goldman wykorzystał te same narzędzia, jakie były stosowane w przypadku kłopotów hiszpańskiego Abengoa, który złożył wniosek o ochronę przed wierzycielami w 2015 roku.
Ze swojej strony Astaldi współpracował z doradcami, aby przygotować się do zbycia aktywów i emisji akcji w celu odzyskania zaufania inwestorów i pozyskania gotówki. W maju firma poinformowała, że zdobyła ważne wsparcie, podpisując umowę partnerską z IHI Corporation, japońska firma zgodziła się zainwestować 112 milionów euro za 18 procent udziałów. W międzyczasie Goldman zwiększył dźwignię grając przeciwko Astaldi. Skontaktował się z Banco do Brasil, który był niezadowolony z prośby włoskiej firmy o przedłużenie terminu spłaty pożyczki, o wartości 8,7 mln euro, przypadającego zgodnie z harmonogramem na 11 maja.
Według źródeł Bloomberga Goldman kupił tą wierzytelność za mniej niż 90 procent jej wartości nominalnej. Mając uruchomioną pozycję krótką na akcjach, skupione wierzytelności oraz otwartą pozycję na rynku CDS-ów, Goldman Sachs mógł naciskać firmę w celu spłaty jej zobowiązań, praktycznie każdy scenariusz gwarantował bankowi wyjście z całej "inwestycji" z zyskiem. W dniu 16 maja na konferencji z kierownictwem Astaldi, pod naciskiem pytań prezes Simone di Felice, przyznał, że firma nie spłaciła swoich zobowiązań. Taki stan rzeczy oznaczał techniczne bankructwo firmy i wymuszało na Komisji ISDA (ang. International Swaps and Derivatives Association) uruchomienia płatności z tytułu swapów ryzyka kredytowego. Astaldi znalazło się pod ostrzem noża, ale spłaciło pożyczkę w ciągu 15-dniowego okresu przyznanego jej w umowie z Banco do Brasil. Po krótkiej sprzedaży akcji to była kolejna wygrana Goldman Sachs, ponieważ uzyskał spłatę pożyczki, którą kupił z rabatem zaledwie kilka tygodni wcześniej. Jednak gra nie toczy się o kilka milionów dolarów z tytułu spłaty pożyczki, do zarobienia jest znacznie więcej.
Problemy firmy stawiają pod znakiem zapytania realizację wielu kontraktów nie tylko w Polsce, ale również na świecie. Wniosek koncernu o restrukturyzację pod nadzorem sądu został rozpatrzony pozytywnie. Jednocześnie sąd w Rzymie wyznaczył 16 grudnia 2018 r. jako ostateczny termin, w którym Astaldi musi dojść do porozumienia ze swoimi wierzycielami. Zadłużenie całej Grupy wynosi ok. 2 mld euro.