Chińskie firmy, które chcą wejść na rynek globalny, napotykają problemy z wysyłką swoich towarów. Dochodzi do absurdalnej sytuacji, w której klient towar kupuje, ale nie może go otrzymać na czas. To nie koniec litanii bolączek, które mają Chińczycy na Zachodzie.
Dostęp do taniej produkcji w kraju dał przewagę chińskim firmom w kontrze do zagranicy. Obecnie ta niezależność stała się niekorzystna, ponieważ pandemia i napięcia handlowe zakłócają międzynarodowe kanały dostaw. Fang Xueyu, wiceprezes ds. marketingu i dyrektor generalny na region Azji i Pacyfiku w chińskiej firmie Hisense narzeka, że wiele towarów znajdujących kupców nie może zostać do nich dostarczonych. Koszt transportu kontenerów wzrósł pięciokrotnie, z około 3 000 USD do nawet 15 000 USD za sztukę, podczas gdy dotarcie do Europy zajmuje im około tygodnia dłużej. Logistyka w ostatnich miesiącach jest bombardowana przez przeróżne czynniki: od zakorkowania Kanału Sueskiego po ponowne pojawienie się przypadków Covid w okolicy głównego chińskiego centrum eksportowego w Kantonie. Alexander Klose, wiceprezes wykonawczy ds. operacji zagranicznych w Aiways, produkującej elektryczne SUV-y twierdzi, że jego firma musiała nieźle się nakombinować, by w ogóle móc swoje samochody dostarczyć klientom. Dostawy miały się opóźnić o dwa, trzy miesiące a samochody przez dłuższy czas stały... w portach.
Popyt z zagranicy na produkty wytwarzane w Chinach pozostaje silny. Wiedza ta wynika z danych księgowych oraz ogólnie dostępnych. Agencja celna podała, że w pierwszej połowie roku eksport do Unii Europejskiej wzrósł o 35,9% rok temu do wartości 233 miliardów dolarów, podczas gdy eksport do USA wzrósł o 42,6% do wartości 252,86 miliardów. Dla przykładu chińska Hisense nadal chce rozwijać się za granicą. Spółka zarobiła 7,93 miliarda dolarów na rynkach międzynarodowych podczas pandemii w zeszłym roku a do 2025 r. zamierza potroić udział rynków zagranicznych w łącznych przychodach do poziomu 23,5 mld USD. Chińskie firmy mogą być pewne swoich możliwości, jednak opóźnienia w dostawach to najnowsze i póki co największe stojące przed nimi wyzwanie. Według Jamesa Roota, partnera w Bain spośród około 3400 chińskich firm, które działają na arenie międzynarodowej, tylko około 200 zarabia ponad 1 miliard dolarów za granicą. Według niego "trzech muszkieterów" - Lenovo (LNVGY), Haier i Huawei - którzy przetarli szlaki na świecie jest jednak raczej wyjątkiem od reguły. Chiny są drugą co do wielkości gospodarką na świecie, ale wielu ekonomistów przewiduje, że prześcigną Stany Zjednoczone, by w ciągu najbliższych kilku lat stać się tą największą.
Niektóre chińskie firmy sprzedające za granicą napotkały ostatnio problemy związane z fałszywymi recenzjamina Amazon. Sprawa zakończyła się uznaniem takich wpisów jako naruszenie przepisów i wewnętrznych regulaminów platformy. Chińscy kupcy mogą również ponieść wyższe koszty związane z wdrażaną przez UE nową polityką podatkową dla tego typu towarów. People's Daily, oficjalna gazeta Komunistycznej Partii Chin stwierdziła wprost w swoim artykule, że wyzwania polityczne, gospodarcze, logistyczne i kadrowe, z jakimi borykają się chińskie firmy podczas międzynarodowych transakcji, znacznie wzrosły. Dla Alibaby (BABA), największego gracza na krajowym rynku e-commerce w Chinach strategia wyjścia za granicę obejmowała inwestycje w jednostkę logistyczną Cainiao. Dzięki temu sprzedawcy na AliExpress mają dostarczać swoje produkty klientom bez dodatkowych kosztów i opóźnień. Fracht lotniczy zazwyczaj kosztuje jednak znacznie więcej niż wysyłka ładunku, co czyni go niepraktycznym w przypadku eksportu samochodów lub dużego sprzętu AGD. Te wszystkie problemy jednak nie oznaczają końca pasma sukcesu firm chińskich, a raczej mobilizację ku ich usuwaniu. Chińskie firmy zbudowały około 100 nowych magazynów za granicą w pierwszej połowie tego roku, po wzroście o 800 w zeszłym roku, AliExpress planuje podwoić liczbę pracowników we Francji, Hiszpanii i we Włoszech, a wiele chińskich firm planuje przejęcia firm w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej.