W ciągu ostatnich kilku lat aplikacje do błyskawicznej sprzedaży i dostarczania żywności zebrały miliardy funduszy z Doliny Krzemowej. Aplikacje te, do których powstania przyczyniła się pandemia COVID-19, pozwalają klientom zamawiać wszystko, od posiłków i artykułów spożywczych po artykuły gospodarstwa domowego i produkty dla zwierząt domowych, za naciśnięciem jednego przycisku i bez konieczności udawania się do supermarketu.
Pandemia doprowadziła do rozprzestrzenienia się tego typu aplikacji. Kiedyś mieliśmy Grubhub, Doordash (NASDAQ: DASH), Postmates i Uber Eats (NYSE: UBER), a teraz mamy Getir, FoodRocket, Instacart, Deliveroo, Foodology, Caviar i Gorilla..., a spokojnie można by wymieniać dalej. Platformy oferujące dostawy różnią się od tradycyjnych sklepów w dwóch kluczowych kwestiach: 1. wygoda i 2. szybkość. Jednak granice są nieco bardziej rozmyte, gdy porównuje się te platformy między sobą. Dlaczego jest ich tak wiele i czy rzeczywiście oferują zróżnicowane usługi?
Stale rosnąca liczba tych platform przywodzi na myśl pytanie, dlaczego jest ich aż tyle? I co oferuje każda nowa aplikacja, czego nie posiadają w ofercie poprzednie? Zacznijmy od tego, że jak podaje Statista, rynek usług dostaw do domu ma osiągnąć wartość 466 mld USD do 2027 roku. Logicznie rzecz biorąc, każdy chce kawałek tortu z tak dużego całkowitego potencjalnego rynku. Oznacza to również, że fundusze VC i firmy zajmujące się kapitalizacją wzrostu wnoszą kapitał w przestrzeń foodtech, aby wykorzystać boom wywołany pandemią.
Aplikacje oferujące dostawy budują, a przynajmniej próbują, lojalność wobec marki poprzez znaczne zniżki, członkostwa / subskrypcje, programy nagród i duży wybór restauracji lub sklepów spożywczych. Firmy te działają z ogromną stratą, aby zgarnąć udział w rynku. Ich cel? Zajęci młodzi (dużo zarabiający) profesjonaliści, pracujący rodzice i okazjonalni, jednorazowi klienci sklepów internetowych.
W jaki sposób takie aplikacje zarabiają pieniądze? Na firmach i konsumentach. Pobierają one od restauracji i sklepów spożywczych prowizję od zamówień składanych za pośrednictwem aplikacji. Pobierają również od klientów opłatę za obsługę i dostawę tych zamówień. Aplikacje do dostaw to zasadniczo marketplace, który łączy dostawców i nabywców towarów lub produktów. Mogą one promować się jako aplikacje SaaS, ale są one tak naprawdę marketplace'ami, co oznacza, że marża zysku nigdy nie osiągnie tych pożądanych 70-80%.
Największym kosztem dla aplikacji dostawczych jest 1. wynagrodzenie kierowców i 2. reklama / marketing. Deutsche Bank (NYSE: DB) i McKinsey przeprowadzili badanie, aby ocenić zarobki netto w DoorDash przy średniej wartości zamówienia wynoszącej 36 USD. Ich wnioski? Wynagrodzenie DoorDash wyniosło tylko 3%, tj. 1,20 USD, na zamówieniu o wartości 36 USD. Ała! Widzimy zatem, dlaczego ich duże przychody nie są wystarczające, aby uczynić je rentownymi. Nie ma obecnie ani jednej rentownej platformy oferującej usługi dostawy.
Dla długoterminowej rentowności ważne jest, aby aplikacje te dopracowały swój model biznesowy, ponieważ liczba inwestycji ze strony funduszy VC jest ograniczona, zanim będą one musiały wykazać się rzeczywistą rentownością. Widzimy ten trend bardzo wyraźnie - większość, jeśli nie wszystkie te aplikacje nie byłyby w stanie utrzymać się bez ciągłego pozyskiwania środków od funduszy VC chętnych do wykorzystania popularności aplikacji do dostaw. W 2021 roku fundusze VC zainwestowały ponad 25 mld USD w internetowe startupy spożywcze. Niewiele barier wejścia oznacza również duże bariery w tworzeniu dochodowego biznesu.
Niektóre aplikacje do dostaw konkurują na ceny, a to jest z góry przegrana bitwa, ponieważ w pewnym momencie cena będzie tak niska, że dostarczenie produktu będzie zupełnie nieopłacalne. Inne konkurują na szybkość. FoodRocket, na przykład, obiecuje 15-minutową dostawę artykułów spożywczych, jednak jest to również przegrana walka, ponieważ pakujący zamówienia i produkty są wówczas bardziej skłonni do popełniania błędów, chcąc obsłużyć każdego klienta w mieście w ciągu 15 minut. To miła obietnica, ale nie taka, na której powinni bazować swoją działalność. To dlatego modele biznesowe B2B są bardziej stabilne i mają lepsze marże zysku - firmy są bardziej lojalne niż indywidualni konsumenci. Trzecia grupa konkuruje na różnorodność produktów do wyboru. Tutaj też nie da się wygrać, ponieważ im więcej opcji oferuje aplikacja, tym więcej problemów logistycznych napotka.
Aplikacje oferujące dostawy są również narażone na kaprys federalnie egzekwowanych praw i przepisów pracy. Notowania Ubera, Lyfta (NASDAQ: LYFT) i DoorDash niedawno runęły po tym, jak amerykański Departament Pracy zaproponował zmianę, aby przeklasyfikować pracowników dorywczych z wykonawców na pracowników z umową. Jest to duży cios dla aplikacji do dostaw, ponieważ będą one teraz musiały płacić kierowcom świadczenia zdrowotne, wynagrodzenie za nadgodziny i zapewnić możliwość zrzeszania się w związkach zawodowych.
Podczas gdy aplikacje do dostaw były na fali w czasie szczytu pandemii, teraz muszą zmierzyć się z ponurą rzeczywistością. Czy są w stanie utrzymać się na rynku, a jeśli tak, to które z nich odniosą sukces, a które znikną? To jedyna zaleta recesji - silne firmy przetrwają i wyjdą z tego cało, podczas gdy słabe zostaną wchłonięte lub rozwiązane. To prawdziwy test ich modelu biznesowego.