Finansowe problemy Boeinga (NYSE: BA) stały się jeszcze bardziej oczywiste, kiedy pod koniec maja koncern lotniczy zapowiedział kolejną serię zwolnień. Pandemia koronawirusa wywiera rosnącą presję na firmie, która jeszcze nie zdążyła stanąć na nogach po niedawnym skandalu związanym z samolotami 737 Max.
Doniesienia o cięciach zatrudnienia zostały potwierdzone w środę 24 maja. Przymusowe zwolnienia dotkną 6670 pracowników, dobrowolnie - 5520 pracowników. Boeing planuje pozbyć się łącznie 16 000 miejsc pracy na całym świecie, najwięcej w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie (400) i Australii (230). W nadchodzących miesiącach należy spodziewać się dodatkowych cięć.
Zła passa Boeinga rozpoczęła się po katastrofach dwóch lotów - Lion Air Flight 610 oraz Ethiopian Airlines Flight 302. Rozbiły się dwa samoloty 737 Max. Z powodu wadliwego systemu kontroli załoga straciła panowanie nad statkami i już nie zdołała go odzyskać. Skandal wstrząsną przemysłem lotniczym i poważnie zaszkodził reputacji koncernu. Model 737 Max został uziemiony na całym świecie, anulowano setki zamówień. Według Boeinga do tej pory nie złożono żadnej rezerwacji na ten okryty złą sławą samolot.
Sytuacja przedsiębiorstwa pogorszyła się jeszcze bardziej wskutek wybuchu pandemii koronawirusa. Wstrzymany został światowy ruch lotniczy, a spółka utraciła dochody z zamówień. Regeneracja branży lotniczej będzie bardzo powolnym procesem. Eksperci prognozują, że widoczny postęp może pojawić się najwcześniej za kilka lat.
"Niszczycielski wpływ pandemii na przemysł lotniczy oznacza głębokie cięcia w zakresie produkcji komercyjnych samolotów i usług, których nasi klienci będą potrzebować w nadchodzących latach. To z kolei przekłada się na mniejszą liczbę dostępnych miejsc pracy w naszych liniach lotniczych i biurach... Chciałbym, że było jakieś inne wyjście" - napisał w mailu do pracowników szef Boeinga David Calhoun.