Akcje Blue Apron (NYSE: APRN) ostatnio osiągnęły najniższy poziom w swojej niedługiej giełdowej historii, po tym jak Walmart (NYSE: WMT) poinformował o wprowadzeniu własnych zestawów do przygotowywania posiłków. Walka o ten rynek pomiędzy gigantami sprzedaży w praktyce spycha działalność "niebieskiego fartucha" na margines branży.
Dla przypomnienia, Blue Apron to firma oferująca zestawy do samodzielnego gotowania, której ubiegłoroczny debiut giełdowy na NYSE był jednym z bardziej medialnych, a jednocześnie najmniej udany. Akcje sprzedawane po 10 $, dziś kosztują ledwo 2,5 $. Już w okolicach debiutu spółki, wyszła na rynek informacja, że Amazon (NYSE: AMZN) testuje podobną usługę w cenie 15-19 $, którą z czasem rozwinął i włączył w dystrybucję oferty Amazon Fresh do przejętych sklepów Whole Foods. To natomiast uruchomiło mechanizm alarmowy w biurach Walmarta. Na odpowiedź giganta nie trzeba było długo czekać - spółka poinformowała o wprowadzeniu do oferty własnych dwuosobowych zestawów w cenie od 8 do 15 $. Póki co usługa jest dostępna testowo tylko w 250 marketach, jednak do końca roku ma być wprowadzona do całej sieci ponad 2000 sklepów. Blue Apron, który zaoferował tą zyskującą na popularności usługę jako pierwszy (ogólnie rzecz biorąc 9% konsumentów czyli 10,5 mln gospodarstw domowych zakupiło zestaw posiłków przez internet lub w sklepie w ciągu ostatnich sześciu miesięcy), na polu bitwy pomiędzy największymi firmami handlowymi w Stanach Zjednoczonych, nie ma żadnych szans. W tym rozwijającym się segmencie usług zrobiło się ciasno, a Blue Apron przegrywa ofertą, ceną, zasięgiem reklamowym i logistycznym. Co gorsza dla spółki, konkurencja z tej samej kategorii wagowej w postaci Sun Basket, Green Chef czy HelloFresh wciąż zyskuje na popularności i depcze jej po piętach. Niemiecki HelloFresh nawet twierdzi, że wyprzedzi niebieskiego fartucha w niedalekiej przyszłości.
To wszystko mocno odbija się na bieżącej działalności Blue Apron - widać to wyraźnie w bieżących wynikach firmy. W ostatnim kwartale ubiegłego roku spółka odnotowała 15% spadek liczby klientów rok do roku. Wprawdzie średni przychód na klienta wzrósł o 2 USD do 248 USD rocznie, ale to nie rekompensuje odpływu konsumentów. W rezultacie przychody spadły o 13% do 188 mln USD, a spółka zanotowała większą stratę rok do roku w kwocie 39,1 mln USD. Niestety biznes niebieskiego fartucha jest w głębokiej defensywie: spółka w październiku zwolniła setki pracowników, a ze stanowiska zrezygnował dyrektor generalny Matt Salzberg. Jego miejsce zajął Brad Dickerson.
Do niedawna Blue Apron wydawał się realnym celem do przejęcia, wszak firma nie ma wysokiej wartości, jest wyceniana na kwotę 483 mln USD. Ostatnie posunięcia Amazonaa i Walmartaa dały do zrozumienia, że dużym graczom łatwiej jest uruchomić własną linię produktów korzystając ze zbudowanej już infrastruktury niż kupować Blue Apron. Dla spółki to dość ponura perspektywa, mimo że firma posiada 228 mln USD gotówki, którą może wykorzystać na usprawnienie i zoptymalizowanie oferty, łańcucha dostaw czy choćby przejęcie mniejszych firm. W praktyce będzie bardzo trudno wrócić do pierwszej ligi, segment został zdominowany przez zawodników wagi ciężkiej. Spółka jest zmuszona szukać niszy nie zagospodarowanej przez większych od siebie.