Giełda kryptowalutowa BitMart padła ofiarą poważnego ataku hakerskiego, w którym straciła aktywa o szacowanej wartości 196 mln dolarów.
Pierwsze ogłoszenie o kradzieży pojawiło się 4 grudnia, straty estymowano wtedy na 150 mln dolarów. Firma tymczasowo wstrzymała wpłaty i wpłaty i zapowiedziała, że operacje na giełdzie zostaną wznowione do końca tygodnia.
"W reakcji na incydent BitMart wykonał początkowe kontrole bezpieczeństwa i określił które aktywa zostały skradzione. Naruszenie bezpieczeństwa było spowodowane głównie przez wykradzenie prywatnego klucza, który umożliwił dostęp do dwóch z naszych internetowych portfeli. Pozostałe aktywa BitMart są bezpieczne i niezagrożone" - napisała giełda w aktualizacji z 6 grudnia. - "BitMart wykorzysta własne fundusze do pokrycia strat i wypłacenia odszkodowania pokrzywdzonym użytkownikom. Prowadzimy rozmowy z kilkoma zespołami w celu ustalenia najrozsądniejszych rozwiązań, by żadne z aktywów użytkowników nie zostało zagrożone."
Atak na BitMart jest tylko ostatnim przejawem działalności przestępczej na rynku kryptowalut. W sierpniu spółka DeFi Poly Network poinformowała o kradzieży, w której straciła aktywa o wartości 610 mln dolarów. Wprawdzie haker zwrócił środki pochodzące z włamania, ale nie wyjaśnił, dlaczego to zrobił.
W przeciwieństwie do przypadku Poly Network hakerzy, którzy zaatakowali BitMart, przyłożyli się do zatarcia śladów.
Firma działająca w branży bezpieczeństwa blockchain Peckshield wspomaga giełdę w śledztwie. Odkryto, że hakerzy wykorzystali sieć 1inch do przekonwertowania skradzionych aktywów. Następnie mieli posłużyć się programem Tornado Mixer, by ukryć, gdzie tokeny zostały przesłane.
Prawdopodobieństwo wystąpienia kolejnych tego typu ataków jest bardzo wysokie, biorąc pod uwagę, że wartość kradzionych aktywów zwiększa się z każdym incydentem, a niepozostawienie po sobie śladów nie jest zadaniem wymagającym przesadnie dużego wysiłku.