Bernie Sanders to jedna z kontrowersyjnych postaci w tegorocznych wyborach prezydenckich w USA. Od zawsze - najpierw jako burmistrz Burlington, później senator, a wreszcie kandydat na prezydenta - walczył on o bardziej postępową politykę społeczną i ekonomiczną, lecz wielu Demokratom nie podobało się, że ktoś mało znany powoduje zamieszanie i burzy jedność w partii. Zwolennicy Sandersa cały czas stali za nim murem - niektórzy z nich, zwani "Bernie Bros", angażowali się aż za bardzo. Jednak nawet oni zaczęli mieć wątpliwości po przegranej senatora w czerwcowych prawyborach w Kalifornii. Co prawda Sanders nie poparł od razu kandydatury Hillary Clinton, stwierdził jednak, że jego głównym celem będzie teraz powstrzymanie Donalda Trumpa przed objęciem fotela prezydenckiego.
Sanders zwracał uwagę na nierówności społeczno-ekonomiczne oraz konieczność rozmontowania systemu, który powoduje ich powstawanie i pogłębianie. Zyskał on popularność zwłaszcza wśród millenialsów, ponieważ odniósł się bezpośrednio do problemów prześladujących tę grupę wiekową - rujnujących kredytów studenckich i ograniczonej mobilności ekonomicznej. Millenialsi są krytykowani za to, że nie idą w ślady poprzednich pokoleń - nie kupują domów ani samochodów, obwinia się ich nawet o spadek sprzedaży płatków śniadaniowych w Stanach Zjednoczonych. Sanders jako jeden z pierwszych wśród liczących się kandydatów zwrócił uwagę na problemy młodych ludzi, dostrzegł i uzasadnił ich obawy. Trzeba jednak zauważyć, że głosowali na niego nie tylko millenialsi, ale również biali członkowie klasy robotniczej, a także wielu znanych i bogatych.
Najbardziej radykalni zwolennicy Sandersa uważają, że udzielając poparcia Clinton, przeczy on swoim własnym poglądom, które czyniły go ciekawym politykiem. Clinton postrzegana jest przez zagorzałych krytyków jako zwodnicza, podstępna, niebezpieczna neokonserwatystka preferująca rozwiązania militarne. Krytykuje się ją za to, że próbuje przypodobać się dużym bankom i korporacjom, pracowała kiedyś w Walmarcie, a w latach 90. nazywała czarnych mężczyzn kryminalistami. Nie jest postępowym, wspierającym najlepszych kandydatem, jakiego szukają zwolennicy Sandersa. Dlatego najbardziej radykalni z nich sądzą, że popierając Clinton, senator odrzuca wszystko, o co walczył wspólnie z wyborcami. Afera mailowa, w którą zamieszany jest Krajowy Komitet Partii Demokratycznej, potwierdziła tylko to, co Sanders powtarzał od początku - system był zmanipulowany, żeby nikt z zewnątrz nie zyskał zbyt dużej władzy.
Prawda jest jednak taka, że programy Sandersa i Clinton są znacznie bardziej zbliżone, niż sądzą członkowie ruchu "Bernie albo nikt". Clinton ma na koncie posunięcia, które można, a nawet trzeba skrytykować, lecz w wielu kwestiach zmieniła poglądy na bardziej postępowe, wzorując się na Sandersie. Ponadto konserwatyści od trzydziestu lat prowadzą nagonkę na kandydatkę Demokratów, przez co na jej temat krążą liczne, dalekie od prawdy plotki i kłamstwa. Maile wymieniane przez członków Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej istotnie pokazują, że niektórzy ważni członkowie partii ignorowali Sandersa, ale nie ma absolutnie żadnych dowodów na to, że sabotowali jego kampanię.
Trzeba powiedzieć wprost, że Sanders nie startował, by wygrać, ale by wymusić na Demokratach bardziej postępowy program. Udzielając poparcia Clinton, pokazał, że uznaje ją za kandydatkę, która będzie walczyć o zmiany postulowane przez niego i jego wyborców. Wielokrotnie potępiał Trumpa i zachęcał swoich zwolenników do głosowania na Clinton, gdyż według niego będzie to krok w stronę bardziej sprawiedliwej przyszłości. Sanders nie jest "sprzedawczykiem", lecz pragmatykiem, który rozumie mechanizm. Potępianie go za to, że nie wystartował jako niezależny kandydat lub nie poparł Trumpa, to absurd. Członkowie ruchu "Bernie albo nikt" muszą zrozumieć, że obecnej sytuacji politycznej nie da się tak łatwo zmienić, więc lepiej, by u władzy znalazł się ktoś, kto chce się rozwijać i uczyć oraz popiera postępową ideologię, niż ktoś, kogo poglądy i pomysły są nie tylko nierealne, ale i całkowicie niezgodne z konstytucją.