Bernie Sanders, kandydat niezależny i senator USA z Vermont, ostatnio co raz częściej pojawia się w mediach i skutecznie miesza w obecnych wyborach prezydenckich. Sanders, samozwańczy socjalista walczący w Kongresie z Demokratami, prowadzi swoją kampanię, w której skupia się na walce z nierównościami finansowymi i o uratowanie Amerykańskiego Snu. Zaproponował szereg programów, w których postuluje o, między innymi, finansowanie z pieniędzy podatników państwowych college'ów i edukacji uniwersyteckiej, o obalenie Citizens United i reformę finansów, inwestowanie w publiczną infrastrukturę i energię odnawialną, a także wprowadzenie narodowego systemu opieki zdrowotnej opartej na pojedynczym podatniku. Jednak być może jego najgłośniejszym i budzącym największe spory pomysłem jest reforma Wall Street. Jak wynika z oficjalnej strony kampanii, Sanders pragnie zerwać współpracę z największymi bankami, w tym z JPMorgan Chase (NYSE: JPM), Wells Fargo (NYSE: WFC), Citigroup (NYSE: C), Bank of America (NYSE: BAC), a także bankami inwestycyjnymi jak Goldman Sachs (NYSE: GS). Według Sanders sześć największych instytucji finansowych posiada aktywa warte około 60% amerykańskiego produktu krajowego brutto, emituje ponad dwie-trzecie wszystkich kard kredytowych i ponad 35% wszystkich kredytów hipotecznych, a ponadto posiada ponad 40% wszystkich depozytów bankowych i kontroluje 95% wszystkich pochodnych. Sanders wierzy, że instytucje te "są zbyt duże, by mogły zbankrutować", dlatego rząd stanowy powinien odsunąć je od dóbr publicznych z powodu braku zaufania. Jedynie dzięki większemu nadzorowi i bardziej rygorystycznemu prawo, twierdzi Sanders, banki przestaną się nierozważnie zachowywać i zaczną lepiej służyć ludziom. Na dodatek Sanders zaproponował wprowadzenie kontrowersyjnego podatku akcyzowego dla transakcji finansowych, który nazywa "podatkiem Robinhooda", chcąc w ten sposób zapewnić wszystkim dostęp do edukacji w college'ach. Senator twierdzi też, że ten podatek pozwoli ograniczyć spekulacje na Wall Street. Ponadto, Sanders chce też ograniczyć koszty korzystania z bankomatów i posiadanego debetu, a także inne opłaty, dzięki którym banki generują swoje przychody, a które Sanders określa jako obraźliwe i regresywne.
Nawet jeśli Sanders w listopadzie zostanie wybrany na prezydenta USA, będzie musiał przygotować się do poważnej walki, by móc wprowadzić swoje plany w życie. Do ich zrealizowania Sanders potrzebowałby liberalnego Sądu Najwyższego, natomiast obecny Sąd Najwyższy skłania się raczej w stronę konserwatywną, a także przewagi Demokratów w Senacie i Białym Domu. Kongres musiałby przepuścić ustawę mocniejszą od Glass-Steagall Act. Z kolei w Senacie potrzebowałby zdecydowanie ponad 60 głosów, aby poradzić sobie z obstrukcją parlamentarną. Przeciwnicy Sandersa już kreują go na zatwardziałego socjalistę. Goldman Sachs ogłosił, że poglądy polityczne i plany Sandersa są niebezpieczne. Hillary Clinton, której kampania finansowana jest częściowo przez instytucje z Wall Street, ostatnio co raz ostrzej atakuje pomysłu konkurenta. Z kolei partia Republikanów przestrzega, że program Sandersa może oznaczać zbliżający się koniec Ameryki. Mimo to Berniemu Sandersowi udało się wpasować w retorykę republikańskiej niechęci wobec banków, spekulantów i bezczynnych bogatych obywateli. Jego program ma uderzyć w udziałowców, inwestorów i duże korporację, ale w znaczący sposób pomóc klasie średniej. Dlatego właśnie postulaty Sandersa spotykają się z dużym poparciem wśród młodych, przedstawicieli mniejszości, a także ubogich wyborców, którzy już są negatywnie nastawieni wobec Wall Street.
Autor nie posiada żadnych pozycji w wyżej wymienionych akcjach.