Choć wiele giełd jest prowadzonych przez międzynarodowe firmy, nadal często postrzega się je jako finansowy odpowiednik dobra narodowego. Kiedy w zeszłym miesiącu Amsterdam zdetronizował Londyn jako największe centrum handlu akcjami w Europie, obie giełdy znalazły się na pierwszych stronach gazet.
"Unia Europejska wygrywa pierwszą bitwę o handel akcjami nad Brytyjczykami" - napisał "Het Financieele Dagblad". Londyński "Financial Times" zauważył, że "Amsterdam przekreśla nadzieje City na post-Brexit". Zapowiedzi głośnych debiutów w Amsterdamie jeszcze bardziej wzmocniły stronę holenderską. Jean-Pierre Mustier, były szef włoskiego banku UniCredit (WSE: UCG), oraz Bernard Arnault, potentat w branży towarów luksusowych, zamierzają wprowadzić na giełdę w Amsterdamie spółkę celową (spac), której celem będzie zakup firm z branży fintech i innych firm finansowych. Vivendi (EPA: VIV), francuska grupa medialna, planuje wprowadzić na giełdę w tym mieście swoją wytwórnię płytową Universal Music. Na początku tego miesiąca Martin Blessing, były szef niemieckiego Commerzbanku, powiedział, że planuje pozyskać około 300 mln euro (362 mln dolarów) dla spółki notowanej w Amsterdamie, której celem jest branża finansowa. To następuje po pierwszej ofercie publicznej (IPO) w zeszłym miesiącu przez polski InPost, grupę e-commerce, która zebrała 2,8 mld euro - największy kontynentalny europejski debiut od 2018 roku.
Odkąd Wielka Brytania zagłosowała za opuszczeniem Unii Europejskiej, wiele miast kontynentalnych, w tym Paryż i Frankfurt, walczy o przejęcie biznesu z Londynu. Wydaje się, że Amsterdam zyskał przewagę. W styczniu średni dzienny obrót europejskimi akcjami wyniósł 9,2 mld euro na giełdzie w Amsterdamie i holenderskich oddziałach Chicago Board Options Exchange (cboe) oraz Turquoise, platformy obrotu akcjami, co znacznie przewyższa dzienny obrót w wysokości 2,6 mld euro w 2020 roku. Dla porównania, w styczniu w Londynie obrót spadł do około 8,6 mld euro, czyli o połowę mniej niż w 2020 r.
Zmiana była do przewidzenia: po wyjściu Wielkiej Brytanii z jednolitego rynku 1 stycznia, unia odmówiła przyznania jej "równoważności", czyli rozwiązania regulacyjnego, które pozwoliłoby londyńskiemu City na stosunkowo nieskrępowany handel na rynkach europejskich. To zmusiło handel europejskimi akcjami do przeniesienia się na kontynent. Zarówno Cboe, jak i Turquoise wybrały Holandię jako alternatywę dla Wielkiej Brytanii.
Dlaczego Amsterdam? Euronext, firma prowadząca giełdy w takich miastach jak Amsterdam, Bruksela i Paryż, skupiła się na budowaniu relacji z dużymi i małymi firmami technologicznymi w całej Europie - mówi Michael Werner, analityk giełdowy w szwajcarskim banku UBS (NYSE: UBS). Celem jest stanie się miejscem notowań dla gorących firm technologicznych. Kilka czynników sprawia, że holenderska giełda jest bardziej atrakcyjna niż jej kontynentalni rywale. Jej regulacje i ramy zarządzania, takie jak tolerancja dla struktur głosowania w dwóch klasach, są nieco bardziej korzystne dla spółek. Pierwszorzędna infrastruktura internetowa ułatwia szybki handel. A fakt, że język angielski jest tak powszechnie (i dobrze) używany, prawdopodobnie pomaga przyciągnąć obcokrajowców.
Niemniej jednak, pod większością względów korona Londynu jest nadal bezpieczna. Weźmy na przykład holenderski boom IPO, który zaczyna się od bardzo niskiej podstawy. W zeszłym roku na giełdzie w Amsterdamie pojawiły się tylko dwie spółki, podczas gdy na giełdzie londyńskiej - 33. W tym roku na giełdzie w Londynie notowanych jest już 11 firm, podczas gdy w Amsterdamie - jedna. Rzeczniczka Euronext twierdzi, że jest "zbyt wcześnie, aby wyciągać jakiekolwiek wnioski" ze skokowego wzrostu wolumenu obrotów.
Dla Marieke Blom z ING (NYSE: ING), holenderskiego banku, najważniejsze jest pytanie, czy efekt Brexitu okaże się tymczasowy, czy nie. Unia Europejska rozważa, czy przyznać Wielkiej Brytanii równoważność. Nawet jeśli tak się stanie, Amsterdam i tak może skorzystać z pozytywnego sprzężenia zwrotnego. Giełdy papierów wartościowych tak agresywnie konkurują o cienką marżę w handlu akcjami, ponieważ płynność rodzi płynność. Wysoki wolumen obrotów powinien ułatwić sprzedawcom i kupującym wzajemne odnalezienie się, a to powinno zwiększyć atrakcyjność giełdy pod względem notowań. Niektóre z zysków Amsterdamu prawdopodobnie się utrzymają.