Trzydziesty trzeci tydzień urzędowania Trumpa przyniósł przede wszystkim negatywne reakcje na decyzję o zakończeniu programu DACA (Deferred Action for Childhood Arrivals). Wprowadzony w 2012 r. przez Baracka Obamę program chroni przed deportacją 800 tysięcy młodych nieudokumentowanych imigrantów, którzy przybyli do USA jako dzieci. Departament Bezpieczeństwa Krajowego nie przyjmuje już nowych aplikacji. Do programu DACA mogły zgłaszać się osoby, które zamieszkały w Stanach Zjednoczonych przed ukończeniem 16. roku życia i stale przebywały na terenie kraju od 15 czerwca 2007 r.
Większość beneficjentów DACA pochodzi z Meksyku, Salwadoru i Gwatemali. Często nazywa się ich "marzycielami" (ang. dreamers). Rejestrując się w programie, zyskiwali oni warunkowe zezwolenie na pobyt w USA przez dwa lata. Wniosek o jego przedłużenie wiązał się z opłatą w wysokości ok. 500 dolarów. Dzięki DACA "marzyciele" mogli studiować, legalnie pracować i uzyskać prawo jazdy. Niestety program nie zapewniał otrzymania w przyszłości obywatelstwa.
Po ogłoszeniu decyzji w sprawie DACA Trump oświadczył:
Jak już mówiłem, rozwiążemy kwestię DACA z sercem i empatią, lecz w sposób zgodny z prawem i demokratyczny, jednocześnie dbając o to, by przyjęta reforma imigracyjna zapewniała długotrwałe korzyści obywatelom Stanów Zjednoczonych, którym mamy służyć.
Na decyzję prezydenta zareagowali między innymi amerykańscy przedsiębiorcy. Wniosek o utrzymanie programu DACA podpisało ponad 400 liderów biznesu. Jako pierwsi poparcie wyrazili prezesi Amazona (NASDAQ: AMZN), Apple (NASDAQ: AAPL), Microsoftu (NASDAQ: MSFT), Alphabetu (NASDAQ: GOOGL) oraz Facebooka (NASDAQ: FB). W liście podkreślono, że "marzyciele mają kluczowe znaczenie dla przyszłości firm i całej gospodarki. Dzięki nim rozwijamy się i tworzymy miejsca pracy. Z ich pomocą utrzymamy przewagę konkurencyjną na rynku światowym".
Przedsiębiorcy już niejednokrotnie ścierali się z Trumpem. Prezesi wielkich firm potępili między innymi zakaz wjazdu do USA dla obywateli krajów muzułmańskich oraz wycofanie się z paryskiego porozumienia klimatycznego. Po niezadowalającej reakcji prezydenta na zamieszki sprowokowane przez białych suprematystów w Charlottesville rozwiązaniu uległy dwa biznesowe panele doradcze.
Stosunki środowiska biznesowego z administracją Trumpa stają się coraz bardziej napięte. Prezydent stworzył panele doradcze, gdyż dążył do obniżenia podatków obciążających firmy oraz zwiększenia wydatków na odbudowę dróg i pozostałej infrastruktury w całym kraju. Zwolennicy reformy są przekonani, że przyczyniłaby się ona do poprawy sytuacji gospodarczej. Z badań wynika, że niższe podatki dochodowe od osób prawnych przyciągają więcej inwestorów. Przedsiębiorcy popierają też rozbudowę infrastruktury ze względu na liczbę miejsc pracy powstających przy tego typu projektach. Czas pokaże, czy odmienne stanowiska prezydenta i liderów biznesu przeszkodzą w realizacji założonych celów.