Dobrym sygnałem dla amerykańskiej gospodarki jest odbicie w wydatkach detalicznych. Departament Handlu USA opublikował dane, według których w maju zanotowano wzrost aż o 17,7% w stosunku miesięcznym po tym jak lockdown spowodował zapaść w amerykańskim handlu. Odbicie częściowo zrekompensowało straty - wydatki spadły aż o 6% w stosunku rocznym. W marcu sprzedaż spadła o 8,3%, natomiast w kwietniu o 14,7%.
Od połowy marca znaczna część amerykańskiej gospodarki została zamknięta, jednak w maju doszło do częściowego jej odmrożenia pomimo stałego wzrostu przypadków zachorowań na koronawirusa. Jednak niektóre sklepy nadal walczą o przetrwanie. Są także pierwsze przypadki bankructw. Takie sieci jak Neiman Marcus (NYSE: MCS), J.Crew i JC Penney (NYSE: JCP) złożyły wniosek o ochronę przed bankructwem. Coresight Research, firma zajmująca się badaniem handlu detalicznego, spodziewa się, że w tym roku zostanie zamkniętych nawet 25 000 sklepów na terenie Stanów Zjednoczonych, z czego około 60% zamknięć będzie dotyczyć centrów handlowych. Ten wzrost wydatków detalicznych jest pozytywnym sygnałem i nadzieją, że ożywienie gospodarcze nadejdzie szybciej niż wstępnie przewidywano. Capital Economics, niezależny instytut badawczy, prognozuje, że amerykańska gospodarka skurczy się o 30% w okresie trzech miesięcy do lipca w porównaniu do wcześniejszej prognozy na poziomie ponad 40%. Starszy ekonomista w Capital Economics, Andrew Hunter, ostrzega, że "pod znakiem zapytania jest to, czy wydatki nadal będą rosły w takim samym tempie jak dotychczas".
Pierwsze oznaki poprawy sytuacji gospodarczej zauważył Jerome Powell, przewodniczący Rezerwy Federalnej, podczas wtorkowego posiedzenia Kongresu. Jednak ostrzega, że "nie jest pewne, czy to ożywienie jest wystarczająco silne". Dodał, że "ta niepewność jest związana z pandemią koronawirusa i jej dalszym rozwojem lub wypłaszczaniem krzywej zachorowań". Powell zauważył, że znaczna część pracowników, która utraciła pracę z powodu pandemii, może nie wrócić do pracy w najbliższych miesiącach, w szczególności dotyczy to sektorów, które najbardziej ucierpiały, czyli sektora spożywczego i usług turystycznych. Sieć hoteli Hilton ogłosiła, że wkrótce zlikwiduje 2100 miejsc pracy, co jest konieczne, aby uchronić firmę przed bankructwem. Dyrektor wykonawczy Hiltona, Christopher Nassetta, stwierdził że "nigdy w swojej 101-letniej historii Hilton nie doświadczył podobnego kryzysu, który doprowadził do prawie całkowitego wstrzymania podróży".
Z powodu lockdownu ucierpiały sklepy stacjonarne. Sprzedaż w sklepach odzieżowych spadła o ponad 60%, natomiast wydatki w restauracjach i barach zmalały o 40%. W czasie pandemii koronawirusa Amerykanie chętnie robili zakupy online - sprzedaż sklepów internetowych wzrosła o ponad 30% w porównaniu do poprzedniego roku, natomiast w stosunku miesięcznym sprzedaż wzrosła o 9,5% w kwietniu i o 9% w maju. Duży wzrost sprzedaży odnotowały także sklepy z materiałami budowlanymi i ogrodowymi - w stosunku rocznym ich sprzedaż wzrosła o 16,4%. Sprzedaż samochodów wzrosła o 44,1%, natomiast przychody restauracji wzrosły o 29,1%. Sprzedaż sklepów meblowych wzrosła aż o 90% w maju, jednak jest mniejsza o 21% w stosunku rocznym. Wzrost wydatków miał wpływ na wzrost liczby zatrudnionych - w maju powstało 2,5 miliona miejsc pracy. Większość ekonomistów zadaje sobie pytanie, czy ożywienie jest trwałe czy tylko tymczasowe. Jennifer Lee, starsza ekonomistka w BMO Capital Markets, stwierdziła, że "to może być najkrótsza, ale rekordowo głęboka recesja w historii". Ponadto prognozuje, że "to nie jest prawdopodobne, że w czerwcu będzie podobny wzrost sprzedaży, ponieważ był to stłumiony popyt uwolniony w ciągu jednego miesiąca".